Uwaga! To opowiadanie pochodzi z mojego wattpada, a jeśli chcecie znać mój nick i przeczytać inne opowiadania które tam się znajdują zapraszam @xfelicityfornowx
Uwaga! To opowiadanie pochodzi z mojego wattpada, a jeśli chcecie znać mój nick i przeczytać inne opowiadania które tam się znajdują zapraszam @xfelicityfornowx
*Matteo*
Zapinam czarną bluzę i z trudem znajduje sale w której zaraz ma się rozpocząć moja pierwsza lekcje.
Moje serce przyśpiesza a gula w gardle robi się coraz wieksza.
Nerwowym ruchem wyciągam z kieszeni zdjęcie Niny, mojej zmarłej dziewczyny. Uśmiecham się na wspomnienie spędzania z nią całego czasu na czytaniu.
Uwielbiałem Ją.
Była małym promykiem nadzieji na lepsze jutro.
Zapinam czarną bluzę i z trudem znajduje sale w której zaraz ma się rozpocząć moja pierwsza lekcje.
Moje serce przyśpiesza a gula w gardle robi się coraz wieksza.
Nerwowym ruchem wyciągam z kieszeni zdjęcie Niny, mojej zmarłej dziewczyny. Uśmiecham się na wspomnienie spędzania z nią całego czasu na czytaniu.
Uwielbiałem Ją.
Była małym promykiem nadzieji na lepsze jutro.
-Matteo, obiecaj mi że nigdy o mnie nie zapomnisz. - jej słaby głos dociera do moich uszu.
-Nina, błagam nie rób mi tego... - łzy wydobywają się z moich oczu.
-Byłam najszczęśliwszą osobą na całym świecie kiedy mogłam z tobą spędzać cały swój wolny czas. Proszę Matteo, nie zamykaj się na nowe znajomości. Pamiętaj że zawsze będę przy tobie. Bardzo Cię kocham i to dla mnie jest tak samo cholernie trudne. Kocham Cię Matteo. - szepta, po czym łącze nasze usta w krótkim pocałunku.
-Kocham Cię Nina. - mówię, a z oka dziewczyny wypływa łza którą od razu ścieram. W sali rozlega się pisk aparatury. Wbiegają lekarze, rodzice dziewczyny.
Nie ma jej. Przegrała walkę z rakiem.
-Nina, błagam nie rób mi tego... - łzy wydobywają się z moich oczu.
-Byłam najszczęśliwszą osobą na całym świecie kiedy mogłam z tobą spędzać cały swój wolny czas. Proszę Matteo, nie zamykaj się na nowe znajomości. Pamiętaj że zawsze będę przy tobie. Bardzo Cię kocham i to dla mnie jest tak samo cholernie trudne. Kocham Cię Matteo. - szepta, po czym łącze nasze usta w krótkim pocałunku.
-Kocham Cię Nina. - mówię, a z oka dziewczyny wypływa łza którą od razu ścieram. W sali rozlega się pisk aparatury. Wbiegają lekarze, rodzice dziewczyny.
Nie ma jej. Przegrała walkę z rakiem.
W moich oczach pojawiają się łzy.
Trzymaj za mnie kciuki kochanie. Dzwonek na lekcje oznajmia rozpoczęcie się pierwszych zajęć.
Cicho wchodzę do klasy. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy już są w sali co pozwala mi szybciej znaleźć sobie miejsce. Było z idealnym widokiem na tablicę i nauczyciela więc zająłem miejsce w dwuosobowej ławce.
Po paru minutach podeszła do mnie dziewczyna która od razu zajęła miejsce obok mnie. Szczerze, była ładna, ale nie tak jak Nina. Nina była wyjątkowa.
-Jestem Luna. - powiedziała podając mi rękę.
-Matteo. - szepnąłem. Wyciągnąłem książki i duży zielony zeszyt.
-O cholera. - powiedziała łapiąc się za głowę.
-Coś się stało? - spojrzałem na nią.
-Nie wzięłam podręcznika. - westchnęła rzucając różowym piórnikiem na biurko.
-Mogę ci pożyczyć. - położyłem go na środek.
-Dzień Dobry potworki. - do sali weszła uśmiechnięta kobieta. Wyglądała na jakieś 50 lat. Nie mniej.
-Więc. Tak jak widzimy powiększyło nam się grono uczniów po wakacjach. Chodź na środek. - kiwnęła w moją stronę. Posłusznie wykonuje polecenie.
-Więc, Jestem Matteo Balsano. Urodziłem się we Włoszech, ale od 4 roku życia mieszkam w Buenos Aires. Interesuje się sztuką i nauką. - powiedziałem. Wracając na swoje miejsce miałem czas żeby choć na chwilę przyjrzeć się osobom siedzącym w ławkach.
-Jeju, jesteś spięty jak paw - powiedziała brunetka obok której siedzę na tej lekcji.
-Czemu tak sądzisz? - zmarszczyłem czoło.
-Mam podstawy! A tak poza tym skąd jesteś? W sensie z jakiej szkoły przyszedłeś? - spytała lustrując mnie wzrokiem.
-Dobra, już koniec rozmów porozmawiacie na przerwie. Teraz chciałabym przejść do tematu lekcji. Wodorotlenki i kwasy. Więc tak jak było mówione w gimnazjum feloftaleina. Kto mi powie w jakich substancjach zabarwia na różowo a w jakich w ogóle nie zmienia koloru? - zaczęła nauczycielka...
Trzymaj za mnie kciuki kochanie. Dzwonek na lekcje oznajmia rozpoczęcie się pierwszych zajęć.
Cicho wchodzę do klasy. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy już są w sali co pozwala mi szybciej znaleźć sobie miejsce. Było z idealnym widokiem na tablicę i nauczyciela więc zająłem miejsce w dwuosobowej ławce.
Po paru minutach podeszła do mnie dziewczyna która od razu zajęła miejsce obok mnie. Szczerze, była ładna, ale nie tak jak Nina. Nina była wyjątkowa.
-Jestem Luna. - powiedziała podając mi rękę.
-Matteo. - szepnąłem. Wyciągnąłem książki i duży zielony zeszyt.
-O cholera. - powiedziała łapiąc się za głowę.
-Coś się stało? - spojrzałem na nią.
-Nie wzięłam podręcznika. - westchnęła rzucając różowym piórnikiem na biurko.
-Mogę ci pożyczyć. - położyłem go na środek.
-Dzień Dobry potworki. - do sali weszła uśmiechnięta kobieta. Wyglądała na jakieś 50 lat. Nie mniej.
-Więc. Tak jak widzimy powiększyło nam się grono uczniów po wakacjach. Chodź na środek. - kiwnęła w moją stronę. Posłusznie wykonuje polecenie.
-Więc, Jestem Matteo Balsano. Urodziłem się we Włoszech, ale od 4 roku życia mieszkam w Buenos Aires. Interesuje się sztuką i nauką. - powiedziałem. Wracając na swoje miejsce miałem czas żeby choć na chwilę przyjrzeć się osobom siedzącym w ławkach.
-Jeju, jesteś spięty jak paw - powiedziała brunetka obok której siedzę na tej lekcji.
-Czemu tak sądzisz? - zmarszczyłem czoło.
-Mam podstawy! A tak poza tym skąd jesteś? W sensie z jakiej szkoły przyszedłeś? - spytała lustrując mnie wzrokiem.
-Dobra, już koniec rozmów porozmawiacie na przerwie. Teraz chciałabym przejść do tematu lekcji. Wodorotlenki i kwasy. Więc tak jak było mówione w gimnazjum feloftaleina. Kto mi powie w jakich substancjach zabarwia na różowo a w jakich w ogóle nie zmienia koloru? - zaczęła nauczycielka...
***
*Luna*
-Ambar, co tam? - spytałam siadając obok blondynki. Lubiłam Ją. Mogę stwierdzić że przyjaźniłyśmy się chociaż wiele osób twierdziło, że Ambar mnie wykorzystuje bo to nie możliwe żeby szkolna gwiazda przyjaźniła się ze mną. Cóż, staram się nie słuchać tych osób bo naprawdę myślę że Ambar mnie lubi.
-Tak sobie pomyślałam Lunita, trzeba by było jakoś tego nowego zaaklimatyzować w klasie prawda? - podniosła lewą brew a jej usta uformowały się w zadziornym uśmieszku który nie wskazywał na nic dobrego.
-O co ci chodzi? - zmarszczyłam czoło. Cholera.
-Chodzi o mały zakład lub po prostu zwykłą zabawę. Musisz umówić się z tym nowym a potem... Sama wiesz. - uśmiechnęła się.
-Ambar to dziwne... - westchnęłam - dobrze wiesz że nie chciałam się wiązać w nikim po Simon'ie tym bardziej że wiesz jak cierpiałam.
-Luna, nie patrz za siebie. Głowa do góry i idź zdobyć Baltego. - powiedziała.
-Kogo? - zdziwiłam się. Chyba pokręciła nazwiska.
-No tego... O! Balsano. - powiedziała zawieszając sobie torebkę na ramię.
-W sumie... Okej. Wyzwanie przyjęte.
-Ambar, co tam? - spytałam siadając obok blondynki. Lubiłam Ją. Mogę stwierdzić że przyjaźniłyśmy się chociaż wiele osób twierdziło, że Ambar mnie wykorzystuje bo to nie możliwe żeby szkolna gwiazda przyjaźniła się ze mną. Cóż, staram się nie słuchać tych osób bo naprawdę myślę że Ambar mnie lubi.
-Tak sobie pomyślałam Lunita, trzeba by było jakoś tego nowego zaaklimatyzować w klasie prawda? - podniosła lewą brew a jej usta uformowały się w zadziornym uśmieszku który nie wskazywał na nic dobrego.
-O co ci chodzi? - zmarszczyłam czoło. Cholera.
-Chodzi o mały zakład lub po prostu zwykłą zabawę. Musisz umówić się z tym nowym a potem... Sama wiesz. - uśmiechnęła się.
-Ambar to dziwne... - westchnęłam - dobrze wiesz że nie chciałam się wiązać w nikim po Simon'ie tym bardziej że wiesz jak cierpiałam.
-Luna, nie patrz za siebie. Głowa do góry i idź zdobyć Baltego. - powiedziała.
-Kogo? - zdziwiłam się. Chyba pokręciła nazwiska.
-No tego... O! Balsano. - powiedziała zawieszając sobie torebkę na ramię.
-W sumie... Okej. Wyzwanie przyjęte.
***
*MATTEO*
-Hej Matteo. - wesoły głos roznosi się nad moją głową. Podnoszę wzrok znad książki. Uśmiechnięta dziewczyna, była ładna. Coś co spodobało mi się w niej najbardziej? Oczy i uśmiech.
-Hej - uśmiechnąłem się.
-Robisz coś dziś popołudniu? - spytała.
-Ja? - zmarszczyłem czoło.
-Widzisz tu innego chłopaka Balsano?
-No nie. - zaśmiałem się.
-No właśnie. Może poszedł byś ze mną do biblioteki? - zapytała.
-Co? - przez chwilę w ogóle jej nie słuchałem tylko obserwowałem jej przepiękne oczy.
-Pytałam czy chcesz iść ze mną do biblioteki. - ponowiła pytanie.
-Okej. - powiedziałem obojętnie wygładzając czarną bluzę. Zadzwonił dzwonek na lekcje.
-Dobra, chodź bo zaraz się spóźnimy na francuski. - złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę schodów.
Z moich dzisiejszych obserwacji Luna jest beztroska. Uśmiechnięta. Polubiłem Ją.
W sali z francuskiego ławki również były dwuosobowe. Tym razem nie mogłem zająć miejsca obok Luny, z racji tego że siedziała z jakąś blondynką.
-Hej - uśmiechnąłem się.
-Robisz coś dziś popołudniu? - spytała.
-Ja? - zmarszczyłem czoło.
-Widzisz tu innego chłopaka Balsano?
-No nie. - zaśmiałem się.
-No właśnie. Może poszedł byś ze mną do biblioteki? - zapytała.
-Co? - przez chwilę w ogóle jej nie słuchałem tylko obserwowałem jej przepiękne oczy.
-Pytałam czy chcesz iść ze mną do biblioteki. - ponowiła pytanie.
-Okej. - powiedziałem obojętnie wygładzając czarną bluzę. Zadzwonił dzwonek na lekcje.
-Dobra, chodź bo zaraz się spóźnimy na francuski. - złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę schodów.
Z moich dzisiejszych obserwacji Luna jest beztroska. Uśmiechnięta. Polubiłem Ją.
W sali z francuskiego ławki również były dwuosobowe. Tym razem nie mogłem zająć miejsca obok Luny, z racji tego że siedziała z jakąś blondynką.
Zauważyłem że zostało wolne miejsce obok jakiejś rudej nastolatki która zaciekle rozmawiała z blondynką siedzącą za nią.
-Wolne? - spytałem odwracając jej uwagę od koleżanki.
-Um Okej. Jestem Jim. - podała mi rękę a chwilę później ściągnęła swoją torebkę z ławki.
-Jestem Yam. Cześć - powiedziała blondynka, chociaż według mnie farbowana bo było widać małe odrosty. Nie ważne skąd to wiem, po prostu mam młodszą siostrę.
-Uczyłeś się kiedyś francuskiego? - spytała nastolatka.
-Ee... Uczyłem się rok, w gimnazjum bo akurat wtedy mieszkałem we Francji. - powiedziałem.
-Twoi rodzice są podróżnikami? - zaciekawiła się blondynka.
-Nie, są po prostu dyplomatami i w ciągu swojego życia już dużo podróżowałem. - wytłumaczyłem.
-Lubisz to że masz możliwość wyjeżdżania? - spytała Ruda.
-Nie przeszkadza mi to... - skłamałem. Bardzo mi to przeszkadza.
-Wolne? - spytałem odwracając jej uwagę od koleżanki.
-Um Okej. Jestem Jim. - podała mi rękę a chwilę później ściągnęła swoją torebkę z ławki.
-Jestem Yam. Cześć - powiedziała blondynka, chociaż według mnie farbowana bo było widać małe odrosty. Nie ważne skąd to wiem, po prostu mam młodszą siostrę.
-Uczyłeś się kiedyś francuskiego? - spytała nastolatka.
-Ee... Uczyłem się rok, w gimnazjum bo akurat wtedy mieszkałem we Francji. - powiedziałem.
-Twoi rodzice są podróżnikami? - zaciekawiła się blondynka.
-Nie, są po prostu dyplomatami i w ciągu swojego życia już dużo podróżowałem. - wytłumaczyłem.
-Lubisz to że masz możliwość wyjeżdżania? - spytała Ruda.
-Nie przeszkadza mi to... - skłamałem. Bardzo mi to przeszkadza.
Gdy zabrzmiał dzwonek na przerwę, co akurat dla mnie oznaczało już koniec lekcji zwinnym ruchem spakowałem książki do plecaka i już po chwili byłem poza terenem klasy.
-Królu Pawiu! - ktoś zaczął krzyczeć. Obróciłem się i zobaczyłem Lunę biegnąca w moją stronę. Uśmiechnąłem się mimowolnie gdy wpadła na kogoś na korytarzu i w szybkim tempie przepraszała.
-Co się stało? - spytałem gdy już była obok mnie i powoli zamierzaliśmy ku drzwiom wejściowym.
-Miałeś iść ze mną do biblioteki. Zapomniałeś? - spytała.
-Nie, oczywiście że nie. To o której?
-Dam ci mój numer. Umówimy się dobrze? - wyciągnąłem swój telefon i zapisałem jej numer.
-Do zobaczenia. - pocałowała mnie w policzek i odeszła do grupki dziewczyn. Dotknąłem tego miejsca które jakoś dziwnie zapiekło.
Szedłem powoli w stronę samochodu mojej mamy który już stał na podjeździe. Wsiadłem a moja mama obdarowała mnie perlistym uśmiechem. Jej kruczoczarne loki spływały kaskadami na jej wąskie ramiona. Okulary które miała na nosie były bardzo podobne do tych które zawsze mają sekretarki na filmach. Miała delikatne rysy twarzy, na której znajdowały się małe pojedyńcze zmarszczki.
-Cześć synku. - jej głos był przepełniony czułością z jaką darzyła mnie i moją młodszą siostrę.
-Cześć Mamo. - uśmiechnąłem się, a czterdziestolatka dołączyła do ruchu drogowego.
-Jak ci się podobało w nowej szkole? Poznałeś kogoś? - spytała gdy mijaliśmy Lunę z jej koleżankami.
-Tak, moja klasa jest bardzo miła. Poznałem Pedro i Nico oraz Jim, Yam i Lunę. Resztę znam tylko z imienia bo coś tam zauważyłem jak nauczyciele sprawdzali obecność.
-Ah, a jakieś miłe te dziewczyny? Może któraś wpadła Ci w oko? - poruszyła znacząco brwiami.
-Tak naprawdę to nie chce mieć już nikogo. Ale Luna, tak Luna jest bardzo ładna i zabawna. - powiedziałem przypominając sobie o piekącym miejscu na moim policzku.
-No cóż, mówisz że nie chcesz mieć nikogo ale było widać że jest w twoim guście. - uśmiechnęła się.
-Mamo, skąd ty... - zacząłem.
-Widziałam. - przerwała mi.
-Idę dziś z nią do biblioteki. - szepnąłem.
-To świetnie. Może chcesz jakieś pieniądze na jakąś czekoladę? - spytała.
-W sumie... Mógłabyś mi coś dać. - zaśmiałem się.
-Królu Pawiu! - ktoś zaczął krzyczeć. Obróciłem się i zobaczyłem Lunę biegnąca w moją stronę. Uśmiechnąłem się mimowolnie gdy wpadła na kogoś na korytarzu i w szybkim tempie przepraszała.
-Co się stało? - spytałem gdy już była obok mnie i powoli zamierzaliśmy ku drzwiom wejściowym.
-Miałeś iść ze mną do biblioteki. Zapomniałeś? - spytała.
-Nie, oczywiście że nie. To o której?
-Dam ci mój numer. Umówimy się dobrze? - wyciągnąłem swój telefon i zapisałem jej numer.
-Do zobaczenia. - pocałowała mnie w policzek i odeszła do grupki dziewczyn. Dotknąłem tego miejsca które jakoś dziwnie zapiekło.
Szedłem powoli w stronę samochodu mojej mamy który już stał na podjeździe. Wsiadłem a moja mama obdarowała mnie perlistym uśmiechem. Jej kruczoczarne loki spływały kaskadami na jej wąskie ramiona. Okulary które miała na nosie były bardzo podobne do tych które zawsze mają sekretarki na filmach. Miała delikatne rysy twarzy, na której znajdowały się małe pojedyńcze zmarszczki.
-Cześć synku. - jej głos był przepełniony czułością z jaką darzyła mnie i moją młodszą siostrę.
-Cześć Mamo. - uśmiechnąłem się, a czterdziestolatka dołączyła do ruchu drogowego.
-Jak ci się podobało w nowej szkole? Poznałeś kogoś? - spytała gdy mijaliśmy Lunę z jej koleżankami.
-Tak, moja klasa jest bardzo miła. Poznałem Pedro i Nico oraz Jim, Yam i Lunę. Resztę znam tylko z imienia bo coś tam zauważyłem jak nauczyciele sprawdzali obecność.
-Ah, a jakieś miłe te dziewczyny? Może któraś wpadła Ci w oko? - poruszyła znacząco brwiami.
-Tak naprawdę to nie chce mieć już nikogo. Ale Luna, tak Luna jest bardzo ładna i zabawna. - powiedziałem przypominając sobie o piekącym miejscu na moim policzku.
-No cóż, mówisz że nie chcesz mieć nikogo ale było widać że jest w twoim guście. - uśmiechnęła się.
-Mamo, skąd ty... - zacząłem.
-Widziałam. - przerwała mi.
-Idę dziś z nią do biblioteki. - szepnąłem.
-To świetnie. Może chcesz jakieś pieniądze na jakąś czekoladę? - spytała.
-W sumie... Mógłabyś mi coś dać. - zaśmiałem się.
***
-Hej Luna. - uśmiechnąłem się do brunetki która usiadła obok mnie, na ławce w parku.
-Hej. - wydyszała.
-Coś się stało? - spytałem gdy wbiła wzrok w ziemię.
-Nie, zmęczyłam się. Przepraszam że musiałeś czekać. - szepnęła dotykając mojego policzka.
-Spoko, nic się nie stało. - uśmiechnąłem się. Delikatnie odgarnąłem kosmyk jej włosów na co dziewczyna lekko się zarumieniła.
-To może chodźmy już do biblioteki? Mam dziś masę książek do znalezienia. - zaśmiała się.
-Tak, jasne. - wstałem z ławki i podążyłem za nią.
-Masz kogoś? - pyta nagle, przez co momentalnie przypomninam sobie o perfekcyjnym uśmiechu Simonetti.
-Ja... Tak, znaczy nie... - staram się mówić tak żeby mój głos nie drżał, ale kiedy tylko przypomniałem sobie o mojej Włoszce, emocje brały górę nad rozsądkiem. Nina zawsze była rozważna.
-Skomplikowane? - spytała uśmiechając się lekko.
-Nie, jestem sam. - powiedziałem.
-Ah, to tak jak Ja. - powiedziała - Matteo, jeśli kiedyś nie znajdę sobie faceta będę mieszkać u Ciebie na kanapie Okej? - skończyła klepiąc mnie po lewym ramieniu.
-Oczywście. - zaśmiałem się.
-Chcesz? - spytała wyciągając z dużej torebki gumy do żucia. Przytakuje, a dziewczyna podała mi dwie drażetki które od razu wkładam do ust.
-Dziękuje. - mówię po chwili ciszy.
-Matteo. Mam lepszy pomysł. Chodź. Szybko. - złapała mnie za rękę i pobiegliśmy w stronę placu zabaw.
-Masz trzy lata? - wywróciłem oczami. Nie wierzę w to co ta dziewczyna wyczynia.
-Trzy i pół. - uśmiechnęła się i pobiegła w stronę huśtawek. Usiadłem na jednej z nich tuż obok brunetki. Dziewczyna zaczęła się huśtać, zamknęła oczy. W jej zachowaniu mogłem zauważyć tą beztroskę.
-Matteo. A miałeś kiedyś dziewczynę? Tak na poważnie. - spojrzała na mnie.
-Um.. tak. - powiedziałem.
-Aha. Wiesz, dzięki że ze mną przyszedłeś. - uśmiechnęła się. Jej uśmiech był szczery, perlisty, ogólnie jakiś taki inny...
-Hej. - wydyszała.
-Coś się stało? - spytałem gdy wbiła wzrok w ziemię.
-Nie, zmęczyłam się. Przepraszam że musiałeś czekać. - szepnęła dotykając mojego policzka.
-Spoko, nic się nie stało. - uśmiechnąłem się. Delikatnie odgarnąłem kosmyk jej włosów na co dziewczyna lekko się zarumieniła.
-To może chodźmy już do biblioteki? Mam dziś masę książek do znalezienia. - zaśmiała się.
-Tak, jasne. - wstałem z ławki i podążyłem za nią.
-Masz kogoś? - pyta nagle, przez co momentalnie przypomninam sobie o perfekcyjnym uśmiechu Simonetti.
-Ja... Tak, znaczy nie... - staram się mówić tak żeby mój głos nie drżał, ale kiedy tylko przypomniałem sobie o mojej Włoszce, emocje brały górę nad rozsądkiem. Nina zawsze była rozważna.
-Skomplikowane? - spytała uśmiechając się lekko.
-Nie, jestem sam. - powiedziałem.
-Ah, to tak jak Ja. - powiedziała - Matteo, jeśli kiedyś nie znajdę sobie faceta będę mieszkać u Ciebie na kanapie Okej? - skończyła klepiąc mnie po lewym ramieniu.
-Oczywście. - zaśmiałem się.
-Chcesz? - spytała wyciągając z dużej torebki gumy do żucia. Przytakuje, a dziewczyna podała mi dwie drażetki które od razu wkładam do ust.
-Dziękuje. - mówię po chwili ciszy.
-Matteo. Mam lepszy pomysł. Chodź. Szybko. - złapała mnie za rękę i pobiegliśmy w stronę placu zabaw.
-Masz trzy lata? - wywróciłem oczami. Nie wierzę w to co ta dziewczyna wyczynia.
-Trzy i pół. - uśmiechnęła się i pobiegła w stronę huśtawek. Usiadłem na jednej z nich tuż obok brunetki. Dziewczyna zaczęła się huśtać, zamknęła oczy. W jej zachowaniu mogłem zauważyć tą beztroskę.
-Matteo. A miałeś kiedyś dziewczynę? Tak na poważnie. - spojrzała na mnie.
-Um.. tak. - powiedziałem.
-Aha. Wiesz, dzięki że ze mną przyszedłeś. - uśmiechnęła się. Jej uśmiech był szczery, perlisty, ogólnie jakiś taki inny...
Patrzyli na siebie przez parę chwil, nie mogąc oderwać od siebie wzroku. Jego oczy badały każdy kawałek jej ciała, krok po kroku. Ona, natomiast nie mogła przestać uśmiechać się i patrzeć w jego przepiękne, ciemne oczy. Chwila ta była dla nich miłą odmianą, czymś innym. Niestety, nic nie może wiecznie trwać.
-Przepraszam, mogę się pohuśtać? - podeszła do nich mała dziewczynka przerywając zaczarowaną chwilę.
-Tak, jasne. - powiedział brunet i szybkim ruchem ustąpił miejsca blondynce.
-O rajuśku! - pisnęła nastolatka zrywając się na równe nogi.
-Coś się stało?- brunet zdziwił się. Czy zrobił coś nie tak?
-Nie, po prostu muszę już lecieć. - powiedziała wyraźnie zdenerwowana i pośpiesznie pożegnała się z nastolatkiem. Stał tak przez chwilę zastanawiając się co się stało. Koniec końców wrócił do domu myśląc o nowo poznanej dziewczynie i o tym co przyniósł mu dzisiejszy dzień.
Meksykanka wbiega pośpiesznie do mieszkania. Od razu rzucił jej się w oczy obraz kłótni pomiędzy jej rodzicami. Nie zauważyli jej. Byli zbyt zajęci wyciąganiem jak najlepszych argumentów, żeby udowodnić swoją rację.
-Przestań! Powiedziałam przestań! Nie chcę więcej Cię słuchać. To nasze dziecko. Nie możemy jej tego zrobić. Nie możemy - rozpaczliwy głos dotarł do uszu brunetki która schowała się za ścianą aby posłuchać o co znów chodzi.
-Ja... Ja naprawdę nie chciałem. Dobrze wiesz że bardzo zależy mi na tobie i Lunie. - powiedział jej Ojciec.
-Ona nie może o tym wiedzieć. Obiecałeś mi to Miguel. To nasze jedyne dziecko... - Luna wychyliła się lekko, aby zobaczyć Ojca przytulającego jej mamę. Nie chciała tego więcej słuchać. Cichym krokiem wyszła z mieszkania. Po czym poczekała chwilę i znów wróciła do środka głośno trzaskając drzwiami.
-Jestem. - powiedziała od razu wchodząc do swojego pokoju. Nie wiedziała co ma robić. Czy spytać ich o to? Może nie są jej prawdziwymi rodzicami? Czy jest na coś chora? Czy rodzina popadła w długi? Milion pytań kłębiło się w jej głowie.
-Kochanie? - rozległo się ciche pukanie.
-Wejdź. - powiedziała nastolatka a po chwili jej mama weszła do pokoju. Miała ciemne włosy, oczy i bardzo delikatne rysy twarzy.
-Co się stało kochanie? Dlaczego nie przyszłaś do kuchni na obiad? Pokłóciłaś się z Ambar? - spytała z troską w głosie.
-Nie mamo, wszystko w porządku. Naprawdę. - delikatnie uśmiechnęła się ukazując przy tym dołeczki.
-Luna, widzę że coś się stało. O co chodzi? - ponowiła pytanie. Nastolatka wbiła wzrok w podłogę starając się wymyślić jakąś przykrywkę na poczekaniu.
-Simon. Dalej nie mogę pogodzić się z tym że odszedł. - szepnęła. Z jednej strony mówiła prawdę ale z drugiej...
-Kochanie, teraz jest mu lepiej. Tam po drugiej stronie. Wiem, że go kochałaś. Ja też traktowałam go już jak mojego syna. Ludzie przychodzą i odchodzą, Luna. - odgarnęła kosmyk loków swojej córki za jej ucho.
-Oh, mamo. - w momencie nastolatka zalała się łzami.
-Lunita. Nie płacz kochanie. - powiedziała całując swoją pierworodną w czoło.
-A co jeśli się zakocham Mamo? Simon będzie miał mi to za złe? - spojrzała spod wachlarza rzęs na swoją mamę.
-Kochanie, jeśli się zakochasz nic takiego się nie stanie. Myślę że Simon, cieszyłby się, że poukładałaś sobie życie. Uwierz mi, jeszcze kogoś pokochasz. - spojrzała swojej mamie w oczy i od razu pomyślała o Matteo. Przecież zostawiła go samego!
-Mamo, co na obiad? - spytała próbując wyprosić swoją rodzicielkę z pokoju.
-Właściwie to może chciałabyś pójść na Tacos? - spytała Monica.
-Nie, Mamo. Dziękuję. Wolałabym zjeść coś w domu.
-Dobrze, zrobię Ci najlepsze Taco na świecie! - zaśmiała się kobieta całując w policzek Lunę, a po chwili opuściła pomieszczenie. Nastolatka czym prędzej popędziła do swojego telefonu aby napisać do Balsano.
Do: Matteo
Hej, chciałabym Cię bardzo przeprosić że tak szybko zwiałam. Musiałam być w domu bardzo wcześnie.
Luna x
Hej, chciałabym Cię bardzo przeprosić że tak szybko zwiałam. Musiałam być w domu bardzo wcześnie.
Luna x
Od: Matteo
Spokojnie, nic się nie stało. Mogę powiedzieć, że przywykłem.
Spokojnie, nic się nie stało. Mogę powiedzieć, że przywykłem.
Do: Matteo
Do czego przywykłeś? XDD
Do czego przywykłeś? XDD
Od: Matteo
Po bliższym poznaniu mnie dziewczyny bardzo szybko uciekają xD
Po bliższym poznaniu mnie dziewczyny bardzo szybko uciekają xD
Do: Matteo
Mam się bać? 😇😱
Mam się bać? 😇😱
Od: Matteo
Oczywiście, że tak. Moja piła łańcuchowa leży w mojej piwnicy. Załatwię Cię 😈😎😁😂
Oczywiście, że tak. Moja piła łańcuchowa leży w mojej piwnicy. Załatwię Cię 😈😎😁😂
Do: Matteo
Uciekam w popłochu 😇🏃🏃
Uciekam w popłochu 😇🏃🏃
Od: Matteo
Uciekaj. 👳👳👳👳
Uciekaj. 👳👳👳👳
Do: Matteo
Teraz grozisz mi wybuchem bomby? 😱😱😱🌸🌸🌸😇😂
Teraz grozisz mi wybuchem bomby? 😱😱😱🌸🌸🌸😇😂
Od: Matteo
Jaaaaa? Nieeeeeee...
Jaaaaa? Nieeeeeee...
Do: Matteo
Sarkastyczny wielokropek 😇
Sarkastyczny wielokropek 😇
Od: Matteo
Nie...
Nie...
Z każdą jej wiadomością uśmiech rósł na jego twarzy.
Z każdą wiadomością od bruneta jej serce zaczynało wariować.
Matteo Balsano z niecierpliwością czekał na kolejny dzień w szkole, a gdy ten w końcu nadszedł był szczęśliwy, że znów będzie mógł zobaczyć się z nową koleżanką.
Pakując książkę do plecaka zauważył, że coś mu spadło, schylił się i zauważył że to zdjęcie. On i Nina razem z jego młodszą siostrą.
Schował je do szuflady biurka i uśmiechnął się.
-Nina, w końcu kiedyś będziemy musieli się pożegnać. - pomyślał patrząc na zdjęcie stojące na szafce nocnej. Zapiął plecak i wyszedł ze swojej sypialni. Pożegnał się z mamą i pośpiesznie wybiegł z domu. Chciał jak najszybciej znaleźć się w szkole. Jego ojciec czekał już w samochodzie. Od razu wsiadł i zapiął pasy. Ricardo Balsano miał ostre rysy twarzy, lekko siwe włosy ułożone były dość elegancko. Miał na sobie granatowy garnitur, a na twarzy gościł lekki grymas. Przez całą drogę nie zamienił ze swoim Ojcem ani jednego słowa. Nie lubili rozmawiać, każdy z nich miał swój własny świat. Gdy tylko brunet znalazł się pod szkołą jak poparzony wysiadł z samochodu rzucając pośpieszne ,,Cześć" na pożegnanie. Szybko odniósł kurtkę do szatni, ale słysząc rozmowę Jim i Yam nie mógł się powstrzymać i podsłuchał o czym rozmawiają.
Z każdą wiadomością od bruneta jej serce zaczynało wariować.
Matteo Balsano z niecierpliwością czekał na kolejny dzień w szkole, a gdy ten w końcu nadszedł był szczęśliwy, że znów będzie mógł zobaczyć się z nową koleżanką.
Pakując książkę do plecaka zauważył, że coś mu spadło, schylił się i zauważył że to zdjęcie. On i Nina razem z jego młodszą siostrą.
Schował je do szuflady biurka i uśmiechnął się.
-Nina, w końcu kiedyś będziemy musieli się pożegnać. - pomyślał patrząc na zdjęcie stojące na szafce nocnej. Zapiął plecak i wyszedł ze swojej sypialni. Pożegnał się z mamą i pośpiesznie wybiegł z domu. Chciał jak najszybciej znaleźć się w szkole. Jego ojciec czekał już w samochodzie. Od razu wsiadł i zapiął pasy. Ricardo Balsano miał ostre rysy twarzy, lekko siwe włosy ułożone były dość elegancko. Miał na sobie granatowy garnitur, a na twarzy gościł lekki grymas. Przez całą drogę nie zamienił ze swoim Ojcem ani jednego słowa. Nie lubili rozmawiać, każdy z nich miał swój własny świat. Gdy tylko brunet znalazł się pod szkołą jak poparzony wysiadł z samochodu rzucając pośpieszne ,,Cześć" na pożegnanie. Szybko odniósł kurtkę do szatni, ale słysząc rozmowę Jim i Yam nie mógł się powstrzymać i podsłuchał o czym rozmawiają.
-Jest miły, ale nie znam go jeszcze tak dobrze... - westchnęła Ruda, nie zdając sobie sprawy, że obiekt o którym rozmawiają stoi właśnie za nimi. – Przecież chodzi do tej szkoły dopiero z dwa dni...
-Oh, Jim jeśli Matteo Ci się podoba podbij do niego! – zaśmiała się blondynka a Matteo trochę się zmieszał.
-Tobie to łatwo mówić, znasz Ramiro już rok, a no właśnie! Jak tam randka? – dziewczyny zmieniły temat, więc Balsano cicho się oddalił. Wow, chodzi do tej szkoły dopiero dwa dni a już podoba się jakiejś dziewczynie? Pogratulował sobie w myślach aż wpadł na kogoś i kubek z gorącym napojem wylał się na jego koszulkę.
-O jejuśku! Przepraszam! – rozpoznał głos Luny która pośpiesznie wyjęła chusteczki higieniczne i zaczęła wycierać jego koszulkę. – Jestem dzisiaj taka niezdarna!
-Spokojnie Luna... - powiedział i złapał Ją za rękę. Brunetka zdziwiła się, a jej oczy spotkały się z jego tęczówkami.
-Matteo, tak bardzo mi przykro! Ta chusteczka jest taka ładna! – pisnęła.
-Luna, chusteczka? – zaśmiał się pod nosem.
-Mówiłam, że jestem dzisiaj tak bardzo roztrzepana... - westchnęła – Chodziło mi o koszulkę.
W tej chwili dziewczyna uśmiechnęła się. Oboje zorientowali się, że dalej trzymają się za ręce. Przez chwilę Valente była zmieszana, nie wiedziała co robić.
Chłopak delikatnie puścił jej rękę, jakby była najcenniejszym skarbem jaki miał w rękach. Robił to odruchowo, jakaś siła wyższa kazała mu Ją traktować jak skarb chociaż znał dziewczynę bardzo krótko. Przez jego myśli przewinęła się Nina która właśnie, uśmiecha się promiennie i zachęca go aby coś zrobił.
-Tak, właśnie! Yyy... Dzwonek dzwoni! – powiedziała i pobiegła w stronę klasy.
Ileż się dzieje. Nie mogę się doczekać nexta chyba pójdę spojlerować na wattpada. Masz tam to opowiadanie w całości?
OdpowiedzUsuńSuper ! Biedny Matteo :( strcił dziewczyne :( mam nadzieje że pokocha Lune tak jak kochał Ninę :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)